Ta historia jest bardzo wyjątkowa z wielu powodów, ale dla mnie w szczególności dlatego, że rozpoczęła się w dniu, kiedy modliłam się do Pana Boga, żeby mi pomógł nauczyć się pomagać ludziom. Skończyłam studia z dietetyki, skończyłam kurs GAPS, spędziłam rok na wolontariacie z dziećmi autystycznymi, byłam na stypendium Starship i… co z tego, skoro nie miałam jeszcze doświadczenia? Jak miałam umieć pomagać komuś bez tego? „Panie Boże pomóż mi nauczyć się to robić, pomóż mi nauczyć się pomagać moim przyszłym klientom” I wtedy spotkałam Rozalkę i jej mamę – zobaczcie co to za historia!
Nasza przygoda z GAPS zaczęła się przypadkowo…
…po wielu nieudanych próbach odstawiania kolejnych produktów z diety mamy karmiącej Rozalkę. Do 3. miesiąca włącznie Rozalka nie robiła prawidłowych kupek, były one w większości lejące, nierzadko twarożkowe i ze śluzem. Zmagaliśmy się z refluksem, AZS, częstym oddawaniem kupek (nawet kilka razy na dzień i w nocy), brakiem drzemek. Początek karmienia również nie był sielanką. Córeczka bardzo szybko się męczyła i zasypiała, a pierwsze 2 tygodnie życia córki minęły na ogromnej walce o pokarm mamy, wybudzaniu dziecka. Po kolejnych 2 tygodniach zwiększyła się liczba ulewań i pojawiły się dość mocne problemy skórne. Dzięki szybciej wizycie u gastroenterologa wyeliminowaliśmy najczęstsze alergeny z mojej diety w postaci nabiału pasteryzowanego, jajek, które tak bardzo uwielbiałam, soi (akurat tego nie było mi szkoda), cytrusów, pomidorów i orzechów. Eliminacja tych produktów przyniosła poprawę, jednak nie dostaliśmy wsparcia, co mogę jeść, skoro tak naprawdę tak wiele nie możemy…..
Gdybym wtedy wiedziała, że poprostu mam jeść więcej mięsa…
Głód, zmęczenie, frustracja, kolejny kilogramy po ciąży uciekają zbyt szybko. Stan skóry Rozalki zaczął się poprawiać, jednak wypróżnianie wciąż było nieprawidłowe. Zrozumiałam, że w naszej diecie jest jeszcze coś złego, skoro nawet kasza jaglana powodowała problemy, podobnie ziemniaki, a nawet bezglutenowe ekoprodukty. Rozalka była płaczliwa, po jedzeniu nie potrafiła zasnąć i było słychać przelewanie w brzuszku. Na znanym portalu i od bliskich osób tylko słyszałam, że nie ma diety mamy karmiącej… Zadawałam sobie pytanie: skoro nie ma, to, dlaczego po odstawieniu alergenów cera Rozalki się jednak poprawiła? Te wszystkie rady, abym przeszła na mleko modyfikowane, po co się tak męczę, działały na mnie jak płachta na byka i ze łzami w oczach patrzyłam jak pewnego wieczoru moje dziecko nie najadło się przy piersi, laktator nic nie ściągnął, a Rozalka bardzo szybko wypiła buteleczkę mleka modyfikowanego, zasnęła, i spało nieco dłużej niż zwykle. I chodź ten wieczór dał mi trochę odpoczynku, to wiedziałam, że akurat dla mnie to nie było rozwiązaniem. Pomimo, że nie miałam takiej wiedzy jak teraz, byłam przekonana, że chce karmić piersią przez minimum 6 miesięcy.
Szukałam dalej.
W międzyczasie zaczęłam szukać pomocy w Internecie i trafiłam na konto znanej specjalistki od alergii, która zalecała różne zamienniki alergenne. Tchnięta różnymi pomysłami znalezionymi na forum internetowym poczułam, że znów mam wszystko pod kontrolą i pełna zapału do gotowania różnych pierogów bezglutenowych, pizz bezglutenowych itd., postanowiłam spróbować ekologicznych produktów zbożowych, typu mąki bezglutenowe i inne ekozagęstniki… Wielkie pudełko z mącznymi ekoproduktami stało nierozpakowane, a my uciekliśmy na wieś do rodziców. W tym wyjątkowym dla mnie dniu, chodź wtedy tego jeszcze nie wiedziałam, na mojej drodze stanęła cudowna Karolina Sorn @gapsguide, która opowiedziała mi, że alergie mojej córeczki, mogą być wynikiem mojej złej flory jelitowej. Rzeczywiście, w ciąży i przed ciążą zmagałam się z trądzikiem, niedoczynnością tarczycy, byłam bardzo szczupła i chronicznie zmęczona. Nadal jednak byłam przekonana, że moje ekoprodukty nas uzdrowią, że jak zacznę robić pierogi na mące jaglanej, zacznę stosować pewne zamienniki typu skrobia z tapioki, syrop z agawy, karob i inne, to będzie dobrze.
Z drugiej strony coś mówiło mi, że Karolina może mieć rację.
To był wyjątkowy dzień, jak się potem okazało, Niedziela Miłosierdzia Bożego. W czasie jednego godzinnego spotkania dostałam więcej niż kiedykolwiek. Otrzymałam nadzieję, że jak zastosuję się do diety GAPS, wzmocnię swoją florę, wyrzucę przetworzoną żywność, to może w końcu będziemy pełni sił i radości. Karolina nie naciskała, z opanowaniem zaproponowała swoją wiedzę, rozwiązania, i kroki od których mięliśmy zacząć. To, co się wydarzyło w ciągu następnych kilku dni, było wyjątkowe i przerosło moje oczekiwania. Po około 3-4 dniach, Rozalka zrobiła piękną, gęstą, niespadającą z pampersa i o ładnym kolorze, zdrową kupkę. Miała wtedy około 3 miesięcy, może była na początku 4. miesiąca życia. Zobaczyłam, co to znaczy prawidłowa kupka u niemowlaka. Wreszcie liczba wypróżnień zmalała do 2 czy 3 na dzień. To był wyjątkowy czas, pełen radości, nadziei na lepsze jutro, wdzięczności dla Karoliny. Później było już tylko lepiej. Oczywiście nie było łatwo. Dzięki wsparciu cudownej pani dr Joli wiedziałam, że idziemy dobrą drogą. Niestety jajek czy nabiału niepasteryzowanego w mojej diecie nie było przez kolejne 3 miesiące. Było za to dużo mięsa, wątróbki, zup. Jednak, moja waga spadła, widziałam, w oczach innych, że nie rozumieli, dlaczego się tak męczę dietą. Moja mała córeczka natomiast miała bardzo dobrą wagę, fałdki na udach, będąc wyłącznie na moim mleku do ukończenia 6. miesiąca życia. Myślę teraz, że tych rosołów mogłoby być po prostu więcej… Terapia sokami dała mi wyjątkową moc, a ja czułam się, że wreszcie mam więcej sił niż kiedykolwiek. Kiedy córeczka miała rozszerzoną dieta, moja dieta również uległa rozszerzeniu, zaczęłam jeść moje ukochane jajka. Przed ukończeniem 1. roku życia córeczka jadła już jajecznicę. Rozalka osiągała wszystkie kroki milowe o czasie, a jej rozwój mowy był i jest fascynujący. Karmiłam ją piersią około 17 miesięcy, będąc na GAPS bez nabiału.
Obecnie Rozalka ma 2 lata i 3 miesiące, w pełni już układa zdania i można z nią porozmawiać jak z 3-letnim przedszkolakiem. Poprawiła się reakcja na imię, chodź nad tym pracujemy. Przestała już prawie chodzić na palcach i wiem, że pomogło tu uregulowanie wypróżnień, brak zaparć, z którymi się zmagaliśmy po rozszerzaniu diety, ale także cudowny osteopata. Tak, wiem, od luźnych kupek do zaparć, może brzmieć dziwnie…
Chodź, mamy jeszcze wiele do zrobienia, wielu produktów moja córeczka nadal nie toleruje, pojawiają się niekiedy wysypki, to wiem, że gdyby nie GAPS, córeczka nie miałaby tak rozwiniętego układu neurologicznego. Wiele osób jest pod wrażeniem rozwoju mowy, grzeczności, chęci zabawy z innymi dziećmi, zwierzętami, chęci gotowania razem z mamą. I co nie mniej ważne, jej ogromnego apetytu i braku jakichkolwiek wybiórczości pokarmowych, zainteresowaniem jedzenia mięska, łapek, szyj z drobiu, mięsa z gołębia, kaczki, gęsi, jajek w każdej postaci, pasztetu, domowego salcesonu, wiejskich kiełbasek, szynek i wiele, wiele innych. Na łapki córeczka mówi kolagen i często, po zjedzeniu zupki woła „Rozalka chce jeszcze kolagenu, proszę….” Co dostajemy w zamian? Brak poważnych infekcji, co najwyżej krótkie przeziębienia, na które nigdy nie stosowaliśmy syropu z apteki czy antybiotyku.
Czy jest trudno?
Na początku tak, bo trzeba się przestawić na surowe produkty i samemu przygotowywać wszystko od początku do końca. Jako, że kocham gotować, było mi na pewno łatwiej. Lubię naturalne produkty, uwielbiam jeździć do rolników, wspierać ich kupując ich produkty. Lubię chodzić na targ i kupować tam brakujące mi warzywa i owoce, bo jak każde dziecko córeczka lubi słodkości. Nasze słodycze to po prostu owoce. Niekiedy gotowane, niekiedy w ciepłym koktajlu, duszone z masłem, pieczone z cynamonem, czy surowe. Mi osobiście nie było bardzo trudno, bo pomogła mi mama, która na początku gotowała mi rosoły i przynosiła różne mięsa. Dziękuję jej za to, że nie krytykowała, wspierała i szukała razem ze mną rozwiązań, że była przy mnie przez pierwsze tygodnie… Mężowi dziękuję za to, że wytrzymuje moje szalone zdrowe pomysły i pilnuje diety córki, będąc strażnikiem, gdy niewtajemniczony gość próbuje poczęstować córeczkę „nieszkodliwym” polskim kotletem schabowym, ziemniaczkami, wafelkiem, bułeczką, ciastkiem itd. Dziękuję mu za to, że jest…
Czy żałuję, że jestem z córką na GAPS już prawie 2 lata?
Ani trochę. Moja cera nigdy nie wyglądała tak dobrze, a w pracy, dzięki brakowi mgły mózgowej, dobremu samopoczuciu, większej wytrzymałości na stres, osiągam lepsze wyniki. Czy żałuję, że córka nie może jeść tego, co inne dzieci? Nie, nie żałuje, że nie je bezwartościowych wafelków, herbatników, kolorowych soczków czy pierogów i chleba. Mogę jedynie żałować, że nie może pić tego cudownego, słodkiego mleka od krówki, twarogu, czy przepysznych domowych jogurtowych z naturalnymi owocami. Ale wiem, że to przyjdzie z czasem i jeżeli miałoby to potrwać kolejny rok, czy dwa to zaczekam…
GAPS to nie jest dieta, to styl życia,
który kształtuje nasze wybory, pozwalając na życie w zgodzie z naturą, szanowanie jej takiej, jaką została stworzona, z poszanowanie dla życia zwierząt i środowiska. Na pewno zdrowe odżywianie zostanie z nami na zawsze i wiem już, że nie potrzebuję jeść tego, co kiedyś wydawało mi się słodyczą, a jest po prostu trucizną. „Dlaczego miałabym jeść coś, co jest trucizną” – powiedział tak kiedyś znany lekarz, a ja się pod tym podpisuję.
Nigdy się nie poddawajcie!
Ja też nie raz zbłądziłam i niekiedy zjadłam chleb czy ciasto na urodzinach. Ale z każdym kolejnym etapem, masz większą wolę i już nie potrzebujesz tego, co najbardziej ci szkodzi. Od ponad 2 lat nie jem słodyczy, makaronów, pierogów, pizzy i wiem, że moje słodkości znajdę na przykład w mleku zsiadłym, z dojrzałym bananem i kwaśną śmietaną czy pieczonymi gruszkami, kwaśną śmietaną i cynamonem. Nie mogę się doczekać lata, kiedy spróbujemy domowych lodów, będziemy jeść domowy sernik GAPS, będą świeże polskie owoce, a jajka czy nabiał będą jeszcze smaczniejsze. Podstawą jest jednak zawsze cudowne mięso i pysze zupy.
Życzę każdemu, aby dieta GAPS pokazała, jak można być bardziej zdrowym i szczęśliwym, a co więcej otworzyła wam nowe horyzonty i wyposażyła w siły, które pomogą wam się jeszcze bardziej realizować i osiągać więcej. Z całego sacra dziękuję wszystkim specjalistom za szerzenie wiedzy o diecie GAPS, bo właśnie ta dieta uratowała moje zdrowie, dała nowe możliwości zawodowe, ale co najważniejsze uchroniła moje dziecko od jakichkolwiek poważnych problemów ze zdrowiem, z którymi zmagają się dzisiejsze dzieci. Chodź nie jest idealnie, jest na prawdę dobrze, a będzie tylko lepiej, z GAPS.
Ta historia i 54 inne zostały opublikowane w książce „GAPS Prawdziwe historie” pod redakcją dr Natashy Campbell-McBride – jest to zbór listów przesyłanych przez ludzi z całego świata do dr Natashy jako świadectwo i podziękowanie za jej pracę. Cztery z tych historii to historie polskich rodzin, w tym dwie to historie osób, które poznałam osobiście. Dziękuję zarówno mamie Rozalki, jak i Kindze (bohaterce drugiej historii), którą cały czas mam w swoim sercu – pamiętam, jak na konsultacji powiedziała mi „Pani Karolino – ja przez całe swoje życie nie wiedziałam co to znaczy być szczęśliwą do teraz!” – bardzo dziękuję Wam za Wasze świadectwo i odwagę do opowiedzenia swoich historii, podziwiam Was za Waszą siłę i determinację w dążeniu do poprawy swojego życia!
Książka jest dostępna w sklepie Fundacji Laboratorium Marzeń tutaj.